wtorek, 16 października 2012

Miniaturki ^^

Miałam taką zabawę na moim Fanpage'u. Osoba pisze trzy wyrazy potterowskie a ja pisze zabawną historyjkę z tymi wyrazami. Oto owoc mojej pracy:

Słowa : Hermiona, małpa, kibel

Było popołudnie. Harry, Ron i Hermiona postanowili pomóc Hagridowi w poszukiwaniu Kła. Biedaczysko ponoć się zgubił w Zakazanym Lesie. Niestety Hagrid musiał pójść do Dumbledora, ale żeby nie opóźniać poszukiwań psa, kazał Świętej trójcy już zacząć.
Trzymali się razem, jednak po kilku minutach Hermiona zapatrzyła się na jednorożce hasające po łące, odłączyła się od grupy. Paczała, paczła nagle coś przeleciało przed nią i uderzyło w pobliskie drzewo. Była to małpa. Taka najzwyklejsza. ‚Co małpa robi w Zakazanym Lesie?“(bigos -.- no chyba napisałam, że przelatuje.) pomyślała Hermiona. Otrząsnęła się z tego szoku i poszła poszukać Rona i Harrego. Zastała ich w towarzystwie Kła, który ślinił się na szatę Harrego.
Wrócili do chatki Hagrida, jednak nie zastali go tam. Zostawili Kła i z zamiarem powrotu do dormitorium, ruszyli do zamku. Jednak gdy wyszli za drzwi staneli jak wryci. Po polanie jeździł Hagrid i Dumbledore na ceramicznym kiblu. Za nimi na tej samej małpie, którą spotkała Hermiona, gonili ich Snape i McGonagall.
_______________________________________________________
Słowa: Hermiona, Draco Śmierciożercy.

Hermiona stała otoczona dwudziestką śmierciożerców, w tym nawet samego Voldemorta. Patrzyła wielkimi oczami na blondyna przed sobą.
-No Draconie zrób to. Czyżbyś się bał szlamy?- lodowaty głos Czarnego Pana przerwał cisze.
- Dracuś, no! Dalej!- poparł swego pana Lucjusz.
-Ale...-zaczął Draco
- Żadne ‚ale’! Zrób to!- Zdenerwowała się Bellatrix.
- A co ty masz do powiedzenia, Severusie? Poprzesz jakoś swojego chrześniaka?- Tom spojrzał na Snape’a.
Mistrz eliksirów spojrzał na swojego pana z znudzeniem. Przestał dziergać na drutach. Ze swego pana przeniósł wzrok na młodego Malfoy’a.
- Rób co chcesz...- wzruszył ramionami i zaczął szukać kłębka różowej wełny, która wypadła mu z kieszeni.
-A więc... Hermiono, kocham cię.
Dziewczyna spojrzała na niego. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Wszyscy zebrani śmierciożercy również.
-Gdzie popełniłem błąd?- mamrotał pod nosem Malfoy senior.
- To takie wzruszające <chlip>- zaczął ryczeć Riddle.
- To twoja wina tleniony blondynie!- Bella wrzeszczała na Lucka.
Snape dalej szukał kłębka wełny.
Hermiona rzuciła się w ramiona Draco.
______________________________________________________

Słowa: Hermiona, Harry, Ginny

Hermiona i Ginny ostro się pokłóciły, przez co Harry był rozrywany przez obie dziewczyny. Nie wiedział co robić. Wybrać miłość swojego życia czy najlepszą przyjaciółkę?
Jeszcze on sam pokłócił się z Ronem o Quidditcha. Był w kompletnej rozsypce. 
Pewnego razu postanowił, że stanie się emo. Dlaczego? Emo nie ma przyjaciół, więc automatycznie nie ma takich problemów.
Przez sowią pocztę zamówił szkła kontaktowe, swoje niebieskie jeansy, przetransmutował na czarne sztruksy, w sklepie mugolskim zakupił glany i kredki do oczu.
Przebrał się z zwyczajnego ‚tylko Harry’ na „Emo Harry“ jednak zdał sobie sprawę, że zmiana wyglądu nie wystarczy. Musi jeszcze zmienić charakter.
Po gruntownej analizie, kto jest najbardziej mroczny z zamku, stwierdził iż tą osobą jest Snape. Ruszył do lochów i zapukał w drzwi Wielkiego-Postrachu-Hogwartu.
Zirytowany Snape otworzył mu . Na widok Pottera wytrzeszczył oczy i próbował szybko zamknąć drzwi. Jednak młody zablokował je nogą.
- Życie jest krótkie i do bani. Postanowiłem wejść na drogę mroku. Więc bracie pomóż mi.- jego głos był cichy i zimy.
Severus będąc przekonany, że śni się jego koszmar, wypchnął Pottera po za próg, zamknął z trzaskiem drzwi i osunął się po nich.
_____________________________________________________
Słowa: Hermiona. Ginny. Luna

- Nie zrobisz tego.- powiedziały jednocześnie Luna i Ginny.
- Same powiedziałyście, że nie ma odwrotu w zadaniach.- odparła Hermiona i dalej szła przed siebie.
- Ale nie mówiłam serio z tym zadaniem!- Ginny za wszelką cenę chciała powstrzymać swoją koleżankę.
- Nie wycofam się! Po tym jak Malfoy już raz nazwał mnie tchórzem, udowodnię mu że nim nie jestem.
- Draco to wycofa tylko tego nie rób!
-Mów za siebie Ginny- odparł Malfoy; rudowłosa spiorunowała go wzrokiem.
- No jesteśmy.
Stali przed drzwiami do prywatnych kwater Snape’a.
Hermiona nadusiła klamkę i odwróciła się przez ramię na przyjaciół i Draco.
- Jak on cie zabije, to mogę wziąć twoje książki? Świetnie się nadadzą na podkładki do jedzenia dla testrali...- spytała Luna
Granger przewróciła oczyma, ale przytaknęła.
Otwarła jak szeroko drzwi i weszła do groty nietoperza. Na jej widok Severus zerwał się z fotela i już przygotowywał jakąś cięta ripostę, jednak brązowooka była szybsza i pocałowała go. On najpierw się zdziwił, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek. Swoim językiem penetrował usta dziewczyny, a ta czując że zaraz osunie się na ziemi, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa, zarzuciła ręce na szyje nietoperza i przywarła do niego. Ślizgon jedną ręką bawił się w jej gęstych włosach, a drugą podtrzymywał ją w tali. Spytali byście się ich jak długo trwał pocałunek? Hermiona odpowiedziałaby, że wieczność, a Snape? Rzucił by w was Avadą.
Przyjaciele gryfonki byli w mega szoku. Patrzyli się na nich jak na McGonagall tańczącą hula... Nie nawet opiekunka ich domu nie jest aż tak szokująca!
Gdy para oderwała się od siebie, spojrzeli sobie w oczy. Patrzyli i nie mogli uwierzyć, w to co przed chwilą zrobili.
Ciszę przerwała gryffonka.
- Ładna kolekcja różowych skarpetek Severusie...
______________________________________________________
Słowa: Neville, książka i Skrzydło Szpitalne

Neville biegał po błoniach Hogwartu. Goniła go armia Aragoga w różowych spódniczkach i kokardkach na głowie. Kiedy już chciał wskoczyć do jeziora (tam go przecież pająki nie złapią) z wody wysunęły się trytony w białych fartuchach  z garnkami i patelniami. Okazało się, że trytony właśnie brały udział w programie ‚Master Chef“. Longbottom jednak zrezygnował z tego pomysłu i ruszył do zamku. Ale i tam nie znalazł pomocy. Z Hogwaru wyszedł Dumbledore ubrany w spodnie khaki, różowe japonki i pomarańczową koszule w hawajskie kwiatki. W jednej ręce miał radio z którego leciała piosenka „Gangnam Style“ a drugą ręką ciągnął Severusa. Na sam widok haczykowatego nosa mistrza eliksirów, Neville by uciekł, ale teraz miał ochotę turlać się po ziemi i dusić się śmiechem. Snape włosy miał upięte w dwie kitki a’la Pipi Pończoszanka, różową bufiastą suknie jak disneyowska księżniczka i czarne glany.
nagle wszystko zaczęło się rozmazywać. Usłyszał jakieś głosy.
- Neville, słyszysz mnie?
- He.. Hermiona?
- Obudziłeś się, nareszcie!
-Co się stało?
-Byłeś w bibliotece i jedna z książek spadła ci na głowe. Harry i Ron przynieśli Cię do Skrzydła, jak się czujesz?
- Dobrze. Dzięki chłopaki.
„A więc to był tylko sen?“ pomyślał. Zawiedziony pogrążył się w rozmowie z przyjaciółmi.
< W tym samym czasie>
-No chodź Severusie!
-Nigdzie nie idę!
- No wiesz! Nawet Minerwa zgodziła się pójść na ten bal.
- Ale ja nigdzie ni idę!
- No chodź będzie zabawnie!
-Nie.
Dumbledore w stroju jak ze snu kłócił się z Snapem, który również był ubrany jak w śnie młodego Gryfona.
-Wsadź se gdzieś ten twój bal przebierańców, Albusie!

wtorek, 2 października 2012

Miło mi, Severus jestem.

Wszystkie skojarzenia są mile wskazane xD


<Ciemny pokój, Rozmowa Severusa z Elizabeth>



E-Elizabeth
S-Severus


E: No nie wiem...
S: Krukonka czegoś nie wie. No proszę.
E: Ale czy... No to.. ten..
S: Od kiedy jesteś jąkałą?
E: No weź. Ja cię poważnie pytam!
S: Nie. Ty próbujesz się mnie zapytać.
E: No, ale wiesz o co mi chodzi!
S: Jeżeli chodzi o to czy będzie bolało? Może na początku, ale potem będziesz mi dziękować.
E: Jasne.
S: Nie wierć się tak.
E: A czy to konieczne?
S: A jak mam to zrobić? Przez ubranie?
E: Jak byś mógł...
S: Och, oczywiście. Podnieś te rękę kobieto! Jak mam ściągnąć te bluzkę?
E: Bo to łatwe. Zamieńmy się miejscami.
S: Tylko tak nie można. To ja tutaj muszę to zrobić...
E: Jak się wywyższasz. Mogę z tym pójść do każdej osoby w tym zamku.
S: Ale przyszłaś do mnie.
E: I teraz tego żałuje...
S: To był twój wybór.
E: Ej! Jakie ty masz zimne łapy!
S: Wybacz.
E: Weź to rób delikatniej!
S: Pardon. Nie wiedziałem, że masz taką delikatną skórę.
E: A ja nie wiedziałam, że jesteś taki sztywny.
S: Nie każdy jest takki jak ty.
E: Mam to uznać za komplement?
S: Raczej obelgę. No i weź się tak nie kręć!
E: Aua! To boli!
S: Bo ma.
E: Jaki ty jesteś miły.
S: Ale już nie boli, prawda?
E: Teraz to nawet przyjemne.
S: I po co był ten cały cyrk?
E: To tylko i wyłącznie twoja wina!
S: Nie ja dałem się pociąć Potterowi. Zresztą kto ci kazał przyjść do mnie żebym cię uleczył? Od tego jest Poppy.
E: Ona mnie przeraża.
S: Przeraża cię. A ja niby nie?
E: Nie ty jesteś jak kot.
S: Jak co?!
E: Jak kot. Co ogłuchłeś?
S: A niby dlaczego jak kot?
E: Na początku jesteś nie ufny, a gdy pozwolisz się do siebie zbliżyć jesteś potulny. Jednak jak już się wydaję, że wie się o tobie wszystko, pokazujesz pazury i zmieniasz nastawienie by ciebie nie można było znać na wylot.
S: Interesujące masz o mnie zdanie. I to że 'znasz mnie' niweluje strach do mnie i pozwalasz abym majstrował przy twoim zdrowiu, a nawet życiu?
E: Sev, ciebie się nikt nie boi.
S: Tak. Tylko udają. Ten strach w oczach i niepewność co teraz zrobię.
E: A skoro stwierdziłeś, że coś zrobisz... Co zamierzasz zrobić z moją bluzką?
S: Co..? A masz..
E: Dzięki. Myślałam, że będę musiała przejść drogę z lochów do gabinetu w samym staniku.
S: Co w tym złego?
E: No wiesz. To by dało dwuznaczną opinię o naszych relacjach.
S: Jakich relacjach?
E: Idiota.
S: Miło mi, Severus jestem.

poniedziałek, 3 września 2012

Snape wiwatuje!

Taka tam mała miniatura :D

Chłodny wiatr powiewa jego czarne, tłuste włosy. A on.. Bóg seksu stoi. Nad głową trzyma szal w barwach Slytherinu, który powiewa na wietrze tak jak jego czarne jak noc szaty. Staje na ławce i tym swoim aksami

tnym głosem zaczyna wrzeszczeć "TYLKO TAK DALEJ ŚLIZGONI!".


 Wszyscy nauczyciele patrzą się na niego jak na debila. McGonagall dostała zawału, Albus zakrztusił się dropsem, Pomona zleciała z ławki, Fillius zemdlał. Pani Hooch zleciała z miotły.


 Nagle wszystko się zatrzymało. Już nie było słychać gwizdania i huczenia ze strony uczniów. Nawet wiatr przestał szeleścić. Zawodnicy Gryffindoru i Slytherinu zatrzymali się w powietrzu. Wszyscy wgapiają się w Snape.
- No co nie można już dopingować swojego domu?- mruknął z pretensją.
Zawiązał sobie szal pod szyją, zszedł z ławki i ruszył w kierunku Hogwartu...



Podziękowania należą się Hermionie z Facbookowego fanpage'a Jednorożce?Pff.Ja mam Hardodzioba :)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Tostery to zuo!


Stałam na wieży astronomicznej. Przed chwilą pojawił się Harry z Albusem. Starzec wysłał go po Severusa. Potter jak najszybciej odszedł. Podeszłam do dyrektora. Chciałam mu jakoś pomóc. Nagle usłyszałam za sobą jakiś ruch. Odwróciłam się. Przed nami stał... toster. Celował w nas różdżką.
-Avada...- Już chciałam wymierzyć w niego, jednak poczułam jak Albus mnie odpycha. Uderzyłam głową w ściane. Widziałam tylko zielony promień trafiający w mojego pracodawcę. Potem nastała ciemność.
Obudziłam się. Wszędzie było biało. Bardzo biało. Ruszyłam głową aby się rozejrzeć. To nie był dobry pomysł. Ostry ból przeszył moją czaszkę. Prawą ręką chwyciłam głowę. Wyczułam bandaż.
-Obudziłaś się.
Powoli odwróciłam głowę w stronę wejśćia do Skrzydła Szpitalnego. W moją stronę szedł Severus Snape.
-Seve...
- Jeżeli będziesz gadać głupoty to nawet nie kończ.- sarknął.
-Głupoty? Jakie...
- Od czasu do czasu gadałaś przez sen. Przeważnie było to coś w stylu "Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee"(tu zaczął genialnie naśladować panienki z horrorów), lub "Co on Ci takiego zrobił tosterze!"
Spojrzałam na niego najtępiej jak tylko potrafiłam, toster zabił Dyrektora Hogwartu a on uważa to za głupoty?
-Ale... przecież... Ile ja tu leże i dlaczego?
-3 lata, spadłaś z Hipogryfa.
- Pytam się poważnie Severusie!
-Tydzień. Uderzyłaś się w głowę.
- Czy coś się stało gdy ja byłam nieprzytomna?
- Ten stary idiota gdzieś wyjechał. Na swoje miejsce powołał swojego znajomego.- Snape przewrócił oczami, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie potrzebny jest kolejny fanatyk dropsów i skarpetek.
Po trzech dniach od przebudzenia się Poppy w końcu pozwoliła mi wyjść ze Skrzydła.
Kierowałam się do swojego gabinetu. Głowa mnie jeszcze strasznie boli. Musiałam nieźle przydzwonić. Ale nie rozumiem jednego. Przecież ten toster zabił Albusa! I nikt nawet się nie przejął.
- Tutaj jesteś Elizabeth. Nowy dyrektor prosi cię do siebie.- Moje zbulwersowane przemyślenia przerwała mi Pomona Sprout.
-Jasne. Już idę.- I ruszyłam w kierunku gabinetu. Może ten toster mi się tylko przyśnił, a Dumbledore naprawdę gdzieś wyjechał. Przecież i tak kiedyś powinnam to wyjaśnić. Zawsze wiedziałam, że z moją psychiką jest coś nie tak, ale żeby aż tak bardzo? Toster zabijający największego czarodzieja na świecie? Tsa... Dobre sobie. Ciekawe skąd mi sie to wzieło?
-Proszę.
Weszłam do gabinetu. Był dokładnie taki sam jak go Albus zostawił. Na fotelu zwykle zajmowanym przez Dumbledore siedział nie to inny jak.... TOSTER! Moje zdziwienie w tej chwili wyrażało więcej niż tysiąc słów. On.. On... on zabił Albusa i perfidnie siedzi na jego fotelu!
-Usiądź.-Wskazał mi krzesło na przeciwko siebie. Wciąz cała w szoku, usiadłam. Toster uśmiechnął się szelmowską.
-Jak zapewne wiesz jestem teraz tu dyrektorem. Znaczy się dopóki nie ma Albusa. Mam nadzieję, że zaakceptujesz mój sposób rządzeniem tej szkoły.
Nagle jakby ktos mnie oblał wiadrem wody, zrozumiałam.
-TY JESTEŚ TOSTEREM!
Toster uśmiechnął się szeroko.
-Jak już wspomniałaś. Nazywam się Toaster Cold Casserole*

*********
Kontynuacja nie wiem kiedy xD
* Toster Zapiekanka na zimno xD Nie wiem dlaczego....

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Śmieciojadki...



Słońce świeci. Wokół mnie las. Po prawej i po lewej drzewa. Przede mną niebo styka się z ziemią... Czyli poprostu jadę na rowerze pod górkę. No nie tak po prostu. Jadę po torach kolejowych. Niby tak wszystko jest w porządku, co nie? No nie za bardzo. Za mną wysoki, długowłosy blondyn, z laską w rękach i nie wiarygodnie drogich szatach na sobie- goni mnie.
Powtórzę jeszcze raz, ale z konkretnym szczegółem. Goni mnie Lucjusz Malfoy na rolkach... różowych rolkach.
Uciekam przed nim ile tylko mam sił. Nagle las się kończy. Pojawiają się zboża. Lecz przed nimi jakieś drogi wychodzące z tunelu. Szybko przejezdzam przez tę drogi i kieruję się w zboże.
Przejechałam. Nie tylko przez drogi, ale również obok kobiety w cennych czarnych szatach, która udawała latarnię. Tak. Narcyza Malfoy udawała latarnię.
Jadę przez pola pełne zboża. Już myślę, że nigdy się nie wydostanę, gdy nagle przede mną pojawia się zieleń. Zbawienna zieleń. Na środku tej zieleni jest niewielki domek z płotem drucianym. Przejeżdżam obok, ze skakuję z dwukołowca i wchodzę do, jak się okazało, sklepu.
- Na lewo.-Mówię ledwo słyszalnym głosem.
Film mi się urywa.
Kiedy obraz znów się pojawia rozmawiam z kimś. Z kobietą. Nie wiem o czym rozmawiamy. Jednak najwyraźniej ta kobieta próbuje mnie spławić. Nie poddaję się i prawdopodobnie nalegam tak skutecznie, że tamta się poddaję.
Następnie idziemy. Zieleń się kończy zaczyna się piach. Przed nami kolejny domek. Mały domek z ogródkiem.
Kobieta odprowadziła mnie po ogródku. Była  było tam kapusta, rzodkiewka, kalarepa i inne zielone warzywa, ale najdłużej byłyśmy przy koperku i marchewce. Nie wiem co było w nich takiego fascynującego, ale najwidoczniej coś było.
Weszłam do domku i obraz zrobił się czarny, kolejne co pamiętam to to, że wyszłam z tego domku.
Skierowałam się w stronę ogródka, ale nie weszłam do niego tylko szłam dalej. Miała wrażenie, że stoję na pustyni. Z każdej strony otaczał mnie piach. Nagle poczułam podmuch wiatru. Otoczyły mnie postacie w czerni.
Grube, chude, wysokie, niskie a nawet piegowate.
- Nareszcie cie mamy. Idziesz z nami podobroci, czy mamy cię zabrać siłą?- Usłyszałam lodowaty głos z naprzeciwka. To Lucek.
-Od kiedy Śmierciożercy zadają takie pytania?
-Od teraz. Stwierdziliśmy, że tak dajemy swojej ofiarze jakieś szanse- Dalej Lucek.
-Wielka mi szansa... No, ale zgaduj?
- Nie będe się z tobą bawił w te duperele, Fenir bierz ją.-Ten Lucek to strasznie rozgadany jest...
Jeden wysoki, umięśniony i włochaty Śmierciożerca mnie chwycił i aportowaliśmy się.
Przenieśliśmy się do wielkiej komnaty. Po bokach miała stoły, na przeciwko mnie , na podwyższeniu stało krzesło z Ikei (prawdopodobnie to miał byc tron).
Na krześle siedział wysoki, łysy facet bez nosa.
-Panie... Mamy ją...-Lucek
-Świetnie, wspaniale, znakomicie, bezbłędnie...-Beznosy facet
-Zaraz mu się epitety skończą...- Ja do Fenira.
-Powiedź! Dlaczego mnie zdradziłaś Elizabeth..(To ja mam na imię Elizabeth? Zaraz idę do urzędu to wyjaśnić. Lord Voldemort mi dał imie *.*)
-Bez prawnika nic nie powiem! Ty... chwila Voldzio... Od kiedy jesteś Sędzią Anną Marią Wesołowską? Wy chyba za dużo kablówki tu macie!
-Czy ona mówi do naszego Pana? Przecież tak nie można! Ja..jja... Ja ją zabiję!- Ciemnowłosa, chuda kobieta z uwielbieniem w oczach krążyła w kółko, jak pies gdy goni ogon...
-Bella!
-Do budy!- Właśnie zostałam zabita wzrokiem.
-Uspokójcie się obie! Skoro nie chcesz gadać po dobroci..(a ten znowu pewnie naoglądał się tych tanich seriali kryminalnych) to będziesz gadac po...Crucio!
Właśnie teraz powinnam czuć niewyobrażalny ból. Jednak jak stałam tak stałam.
-Musisz poćwiczyć Voldzio.
W oczach Czarnego Pana błyskały pioruny, wlepił się we mnie, skierował różdżkę w moią stronę i wysyczał "Crucio!"
Moje ciało przeszedł ogromny ból. Czułam jakby mnie wysadzało od środka. Nagle wszystko ustąpiło.
Wstałam z podłogi, otrzepałam się i z wyrzutem w głosie powiedziałam
-To bolało!
Voldemort wyczarował przed sobą kawałek ściany i zaczął tą swoją łysą łepetyną walić w nią.
- No i cała terapia na marne...-Lucek
Spojrzałam się na arystokratę.
-Jaka terapia?
-Nasz Pan gdzieś przeczytał, że nie można aż tak źle traktować swoich podwładnych. Więc uczęszczał na kursy łagodności.
-A nie wpadł na pomysł, aby pójść do psychiatry? Znam jednego genialnego...
-W to nie wątpie-mruknął pod nosem Lucek
-Jak...On....Mógł .... z nią.... wytrzymać...- Voldzio walący głową w mur.- Muszę załatwić Order Merlina Pierwszej Klasy dla Severusa...Taka żona....
-Gadanie samemu do siebie do zły objaw...
-Skoro nic nie chcesz powiedzieć to.. Bella!
Czarnowłosej oczy się zaświeciły, jak żarówki marki Osram, podbiegła pod tron i wlepiła się w Voldzia Mordzia.
-Przyniesiesz mi kawy.
Lestrenge zmarkotniała, zawiesiła głowe i ruszyła w stronę kuchni...
- A potem zajmiesz się nią!
Bellatrix Lestreng powrócił humor.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Różowy Snape

Korytarze Hogwartu. Uczniowie chodzą w tę i we w tę, gadają ubici w grupki. Wychodzę z Wielkiej Sali, zamierzam iść na drugie piętro. W moją stronę zbliża się wysoka postać- prawdopodobnie facet z wielkim haczykowatym nosem, czarnymi tłustymi włosami sięgającymi ramion i w czarnym surducie. Czyli po prost Mistrz Eliksirów- Severus Snape.
Nie wiele się pomyliłam. W moją stronę szedł Mistrz Eliksirów jednakże w różowych szatach; jego wiecznie czarne włosy również zmieniły kolor-na różowy.
Nie mogłam ze śmiechu. Leżałam na podłodze i zwijałam się ze śmiechu. Snape zdążył dojść do mnie i teraz wlepiał we mnie jedno ze swoich morderczych spojrzeń.
Kiedy już się pozbierałam z ziemi. Koło nas przeszła Minerwa McGonagall. Wysoka kobieta po pięćdziesiątce. Czarne szaty, włosy upięte w ciasny kok i surowy wyraz twarzy- tak cała Minnie.
Spojrzałam na Sev'a i powiedziałam "Już czas".
Ten obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, oznaczającym "Jak to się skończy, Avada będzie dla ciebie rajem!"
Podbiegł do Minerwy, chwycił jedną ręką jej talię, drugą ręką jej dłoń. Wlepił w nią swoje czarne jak otchłań mroku oczy i, nie wiadomo skąd w jego bladych ustach pojawiła się krwistoczerwona róża.
W Wielkim Hallu nagle pogasły światła, tylko jeden jedyny reflektor zwrócił się w  stronę tańczącej Tango pary.
Nie wiadomo skąd nagle pojawiła się romantyczna muzyka.
Kiedy Snape i Minnie zakończyli tańczyć- Sev podtrzymywał czarownice za talię i wlepiał się w nią. Taka scena dla każdej pary skończyła by się pocałunkiem, ale nie w wykonaniu Mistrza.
Puścił Minnie, tak że ta upadła z łaskotem na podłogę. Światła się pozapalały, muzyka zgasła.
Snape podszedł do mnie i lodowatym głosem powiedział "Zabiję cię!"
-------------------